Witam Zacznę od tego, ze mieszkam za granicą. Od 12 dni jestem chora. Pierwszymi objawami byla goraczka, kaszel, powiekszony lewy migdalek z bialym nalotem. Gardlo jakos bardzo nie bolalo. Po wizycie u lekarza, kazal mi on przyjmować paracet, ewentualnie ibuprofen i czekac az przejdzie. Po jakichs 5 dniach walki, przeszla mi goraczka, ogolnie polepszylo mi sie smopoczucie, ale za to zaczelo mi sie zatykac lewe ucho. W ciagu jednego dnia praktycznie na nie nie slyszalam, zaczelo mi sie rozniez zatykac prawe ucho, wiec w niedziele postanowilam pojechac do szpitala. Powiedziano mi, ze to normalne przy niezycie nosa i kazano mi kontunuowac branie paracetu i podawania sprayu do nosa obkurczajacego sluzowke. Stan ten trwa juz prawie tydzien. Dzisiaj bylo gorzej, spalam prawie caly dzien, nie mialam sily wstac do toalety. Nie mam goraczki, ale nadal duzo objawow choroby. Powiekszony migdalek z bialym nalotem, powiekszone wezly chlonne, zatkany nos i katar zielonego koloru i te nieszczesne zatkane uszy, z ktorymi jest coraz gorzej a mi każą tylko czekać. Dodam ze oprocz zalecen lekarza tzn, brania paracetamolu i sprayu do nosa, robie wszystko w mojej mocy zeby mi sie poprawilo. Zazywam duzo witamin, plukam zatoki, robie inhalacje z ziol i soli fizjologicznej, przyjmuje rozne witaminy, ogrzewam okolice uszu i wezlow chlonnych, przyjmuje rowniez spray do uszu na bazie olejkow. Niestety nic praktycznie to nie pomaga Czy rzeczywiscie nie ma powodu do niepokoju? Czy powinien byc mi jednak przepisany jakis antybiotyk lub inny specyfik?